Grajmy

gramy2Pierwszy numer dwumiesięcznika Gramy! jakoś mi umknął. Ale podobnie pierwszy Lag (gdzie czekam na numer trzeci, a o drugim pisałem). Ciekawe, że w czasach gdy spada sprzedaż czasopism drukowanych, pojawiają się takie periodyki. Najpierw wspomniany już Lag, a teraz Gramy! W przeciwieństwie jednak o tego pierwszego, ten dostępny jest także w wersji mobilnej.

I od niej może zacznę – daleka droga przed wami, drodzy wydawcy. Sama cena jest ok. Pięć złotych to jedno piwo, więc spokojnie można zainwestować. Ale sam proces kupowania jest już dziwny. Aby kupić wydanie cyfrowe, trzeba podać pełne dane, włącznie z adresem. Po co? Ano się dowiedziałem, ale o tym za chwilę. Kolejna sprawa – kupujemy jedynie PDF-a. Ok, rozumiem że przygotowanie mobi może być czasochłonne. PDF jakoś szczególnie mi nie wadzi. Wadzi co innego.

Gdy odpaliłem plik dowiedziałem się, po co były te wspomniane dane osobowe. Na dole każdej strony jest informacja, do kogo należy dany egzemplarz. Pełne dane osobowe, włącznie z adresem. Dobrze, że o numer buta nie pytali. Wygląda to mega słabo. A z pewnych źródeł wiem, że do usunięcia jest to w 5 minut. Plus często rozprasza. Bo jest na tyle blisko tekstu, że „podpis” kilkukrotnie czytałem jako dalszą treść artykułu. No i wygląda to mega słabo – serio. Tak się boicie, że wycieknie? Że traktujecie mnie jako potencjalne źródło wycieku?

I gdy już jestem przy marudzeniu. Kolejna sprawa to czcionka (czy font? nigdy nie wiem). W każdym razie – na 10 calowym tablecie czytelność jest średnia. Napisy są mało wyraźne, wydają się zbyt „chude”. Ciężko mi to inaczej opisać, ale warto może poeksperymentować? Bo na pewno może być lepiej. Sama szata graficzna też jakoś nie porywa. Na plus można zaliczyć, że przynajmniej nie przeszkadza w lekturze.

A co z samym pismem? Otóż standardowo są w nim recenzje – tak gier jak i sprzętu. Na szczęście jest tego niewiele. Bo główną koncepcją zdaje się być pisanie o grach w nieco szerszym kontekście. Co to oznacza? Przede wszystkim wywiady i felietony. Osobiście bardzo mi to odpowiada, bo i recenzje po prostu „przeskoczyłem”. Mam tego pełno w sieci a i sam to klepie, więc nie trzeba mi tego. A dobra publicystyka jest zawsze w cenie.

No właśnie – dobra. Powoli – wywiady są jak najbardziej w porządku. Jedyne co można by „poprawić”, to może dodać notę o tym, z kim przeprowadza się wywiad? Ewentualnie parę słów wprowadzenia dla osób które niekoniecznie śledzą wszelkie nowinki branżowe? A felietony – w dużej mierze są dość krótkie. Co nie oznacza, że słabe. Ok, są lepsze i gorsze, ale jako całokształt trzymają przyzwoity poziom. Niektóre może traktują nieco „po łebkach” poruszony temat, ale taki już czasem urok felietonu. Większość z nich dostarczyła mi jednak dobrej rozrywki podczas lektury.

I taki jest właśnie drugi numer. Jest dobry. Nie jest może jeszcze idealny, ale mam szczerą nadzieję, że inicjatywa nie padnie. Bo z chęcią zakupię też kolejne. Choćby po to, by zobaczyć w którą stronę rozwija się pismo. Dla zainteresowanych – link.

Tagi: ,

O Chavez