Zlagowany

lagcover2Nie pamiętam już kiedy ostatnio czytałem papierowe pismo o grach. Będzie chyba z dziesięć lat temu. I był to CD-Action. Potem zasadniczo stwierdziłem, że recenzje są w necie. A zrzutki z gier na YT. Ale ciągle brakowało mi jednego – dobrej publicystyki.

Jasne, wiem. Są serwisy na których czasem się coś pojawia. Są też w końcu blogi. Tutaj o jakieś własne przemyślenia łatwiej, gorzej jednak z ich jakością. Papier jednak nobilituje. Z jednej strony dlatego, że trudniej z niego coś skasować czy coś w nim poprawić po wydrukowaniu. Z drugiej, za czasopismem jest wydawnictwo. A to – w teorii przynajmniej – oznacza redakcję i korektę. Jak to podnosi jakość tekstu to chyba oczywiste.

Pierwszy Lag przyjąłem jako ciekawostkę. Ot ktoś miał kaprys, czas i pieniądze, zebrał autorów i wydał fanzin. Przyznam, że nie sądziłem iż pojawi się drugi numer tego kwartalnika. Odszczekuję więc, bo nie tylko się pojawił, ale i go kupiłem.

Szesnaście złotych za sto stron formatu mniejszego niż a4(b5?) to uczciwa cena. Szczególnie, że nie ma w nim żadnych reklam. Nie wiem jak było w pierwszym, ale aktualny numer za temat przewodni obrał sobie temat „zakładników”. Fajne to założenie, bo dzięki temu nie dość że jest spójnie, to jeszcze pokazuje na jak wiele sposobów można to hasło interpretować.

Nie będzie tu analizy każdego artykułu, spokojnie. Po lekturze mam jednak pewne przemyślenia. Przede wszystkim całość jest uzupełniona grafikami, które dobrze się prezentują. Jedyne zastrzeżenie mam do rozrzuconych po tekście cytatów z danego artykułu. Mają za zadanie chyba podkreślać kluczowe teorie, jednak w moim odczuciu są całkowicie zbędne i tylko niepotrzebnie zajmują miejsce. Podobnie zielone tło w jednym artykule – tekst mega nieczytelny.

Różnie jest też z samym poziomem tekstów. Są bardzo fajne i ciekawe. Napisane lekkim językiem. Są też niestety takie, przez które przebijałem z trudem. Przeintelektualizowane – to chyba najtrafniejsze określenie. Takie wrażenie, jakby autorzy strasznie chcieli pokazać, jakie to poważne tematy podnoszą. A do tego ja po prostu nie lubię, gdy felieton mówi mi, jak ma być, to tak mówi autor.

Nie żałuję jednak wydanych pieniędzy ani poświęconego czasu. Więcej, będę oczekiwał trzeciego numeru, bo jestem ciekaw jak cała inicjatywa się rozwinie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej tekstu, ciekawych historii i grafik. Nie jest na razie idealnie, ale trzymam za wydawcę kciuki.

A link do strony magazynu jest tutaj.

Tagi:

O Chavez