KGB#6 – Płcie i gry
Karnawał Graczy Blogerów już chylił się ku upadkowi, na szczęście temat podjęła Wiedźma na Orbicie. I rzuciła hasłem – Płcie i gry. W zasadzie temat rzeka, samograj. Coś jak wojna pomiędzy konsolowcami i pececiarzami. Ale do rzeczy.
Zacznę z grubej rury stwierdzeniem, że nie ma gier dla kobiet. Serio serio. Uważam, że coś takiego jak „gra dla kobiet” nie istnieje. No bo czemu miałyby istnieć? Czy grające kobiety są różne od grających facetów? Mam ten komfort, że nie tylko Paula, ale i parę znajomych radośnie pyka sobie w różnego rodzaju tytuły. Stąd widzę, że płeć przy grze nie ma znaczenia.
Utarło się, że mityczne „gry dla kobiet” powinny być bez przemocy. Najlepiej całe różowe z tęczami i takimi tam. Jedną z najczęściej wymienianych gier „dla dziewczyn” jest chyba seria The Sims. Coś w tym musi być, bo kilka znajomych faktycznie w to gra. Pewną niespodzianką może być fakt, że ich ulubionym zajęciem jest wymyślanie coraz ciekawszych sposobów na eliminację całej wirtualnej rodzinki. Z drugiej strony mam znajomych, którzy też grają w ten tytuł – zgodnie z założeniami. Czegoś to dowodzi?
To może inny przykład. Jakaś strzelanka? Wiadomo przecież, że strzelanki są dla dużych chłopców, by mogli prężyć swe wirtualne muskuły. Chwalić się, kto ma większą giwerę. I znowu – mam znajomych, którzy uważają takie gry za stratę czasu. Wolą w tym czasie pograć w jakąś przygodówkę albo strategię. Za to najbliższy mi przykład, czyli Paula, uwielbia zagrywać się w takie tytuły. Czasem się śmiejemy, że połączył nas Battlefield. Spędziliśmy wspólnie mnóstwo czasu na wirtualnym polu bitwy, a teraz przenieśliśmy się na ARMĘ.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że to płeć nie ma znaczenia jeśli idzie o gry. Razem świetnie się bawimy w różnych tytułach na PS3. Potrafimy kosić przeciwników w Diablo 3 by za chwilę śmiać się z dowcipów w którejś z gier z serii Lego. Bo o tym, w co grasz nie decyduje to, co masz między nogami a to, co masz w głowie. I dlatego też uważam, że nie ma gier dla kobiet czy mężczyzn. Są za to gry dla miłośników strzelanek, strategów, wielbicieli sandboxów. Każdy z nas szuka przecież czegoś innego w wirtualnej rozrywce. I to że jedne tytuły podobają nam się bardziej od innych jest całkowicie normalne.
Inną kompletnie kwestią są bohaterowie tych gier. Niestety ciągle pokutuje przeświadczenie, że jeśli gramy postacią żeńską, to musi ona być seksbombą. Restart Tomb Raidera pokazał, że niekoniecznie. Nowa Lara jest dużo mniej „plastikowa” i kompletnie nie wadzi mi to, że gram postacią kobiecą. Podobnie Beyond, gdzie przecież poznajemy historię życia Jodie – od dziecka, przez okres nastoletni, aż po dorosłość.
Boli za to częste pomijanie postaci żeńskich w strzelankach. Wspomniany już Battlefield nie ma żadnego modelu kobiety. W ARMIE także pobiegamy tylko facetami. A szkoda, bo przecież zawsze łatwiej mimo wszystko jest się utożsamiać z przedstawicielem własnej płci. Niestety jeśli już jednak takie modele się pojawiają, najczęściej przedstawiają skąpo ubrane biuściaste bohaterki – żeby graczom się przyjemniej grało.
Karygodne jest za to najczęściej zachowanie samych graczy w grach online. Wszelkie chaty zalewa fala hejtu i wyzwisk, szczególnie przez tych, którym nie idzie w danej chwili. Pojawienie się kobiety w takim środowisku – często nastoletnim – powoduje totalne zgłupienie. Od zachowań nagle pełnych kultury, przez niedowierzanie, aż po propozycje matrymonialne. Czasem zastanawiam się, ile kobiet w danej chwili gra online pod męskim nickiem, byle tylko spokojnie oddawać się przyjemności rozgrywki.
A co sami sądzicie na ten temat? Dużo znacie graczek? Różnią się czymś od graczy?
Opublikuj komentarz