9

IRA to polski zespół, który po prostu znam. Ani jakoś szczególnie nie śledzę ich kariery, ani jakoś specjalnie nie wyczekuję na każdą nową płytę. Ot – klasyka polskiego rocka, więc warto znać. Nic więc dziwnego, że premiera ich najnowszej płyty jakoś mi umknęła. podpowiem więc, że album zatytułowany po prostu „9” ukazał się 30 października 2009 roku. Ja jednak nabyłem ją dopiero w maju, a więc ponad pół roku później.

I to też niejako przypadkowo. Ot radio postanowiło czasem zagrać coś ciekawszego i zaczęto puszczać utwór „Mój Bóg”. No i kupili mnie. Szczególnie, że niecałe 36 złotych to nie jest kwota szczególnie wygórowana. Fajnie, że dystrybutorzy postanowili nie równać do cen płyt zagranicznych. Jedenaście nowych utworów, utrzymanych w stylistyce rockowej to coś, co może się podobać. „9” wydaje się płytą dużo ostrzejszą niż poprzednia „Londyn 8:15”.

Owszem, znalazły się na niej także ballady i nieco bardziej „popowe” kawałki. Ale są one do posłuchania i są wplecione pomiędzy ostrzejsze numery. Całość sprawia bardzo dobre wrażenie – może nie tak kultowe jak „Mój dom” czy też ekstremalne „Znamię”. Tym niemniej fenomenalny „Mój Bóg” czy równie dobre „Żyję” oraz „Z dnia na dzień” trzymają wysoki poziom. Zresztą muszę tutaj powiedzieć, że ten pierwszy kawałek uznaję za jeden z najlepszych IRY z tych, które poznałem.

Jako ciekawostkę na pewno można uznać piosnkę „Spróbuj” – z tekstem, który niejako odpowiada na zarzuty o skomercjalizowanie się i sprzedanie nie tylko zespołu, ale chyba całkiem sporej liczby muzyków. Oczywiście nie ma róży bez kolców – na płycie są też utwory słabsze, wspomniane już „popowe”. Ale nawet pomimo ich obecności – warto się zapoznać z nowym materiałem IRY. To dobra płyta, która dobrze rokuje na przyszłość. Oby tylko zespół poszedł znowu w ostrzejsze granie.

Moja ocena: 4+/6

O Chavez