Emerytura

kosiarzPowiedziało się „a”, wypada więc powiedzieć także „b”. Tak oto po Morcie nadszedł czas na kolejny tom z podcyklu o Śmierci – Kosiarza. Ponownie otrzymujemy niewielką książeczkę napakowaną nietuzinkową treścią.

Gdzieś poza wszechświatem byt absolutny – śmierć wszystkich śmierci – podejmuje decyzję. Po ostatnich wydarzeniach Śmierć musi odejść. W związku z tym jego służba dobiega końca i otrzymuje swoją klepsydrę w której – po raz pierwszy – zaczyna przesypywać się piasek. Następnie zostaje odesłany na Dysk.

Oczywiście ta „przyspieszona emerytura” nie jest nie bez znaczenia dla wszystkich mieszkańców świata. Bo nagle okazuje się, że po śmierci nie pojawia się Śmierć. Czyli ktoś jest „umarły”, ale nie martwy. Powoduje to liczne komplikacje w świecie, jak choćby nagromadzenie się energii żywej. Latające meble czy elementy garderoby to tylko najmniejsze z problemów, jakie czekają mieszkańców. Do tego wszystkiego dochodzą dziwne wydarzenia które mają miejsce w samym mieście, jak samoistnie jeżdżące wózki sklepowe.

To tylko jedna grupa następstw po rozpoczęciu emerytury. Drugim wątkiem jest sama Śmierć. Pozbawiony zajęcia postanawia jak najlepiej wykorzystać pozostawiony mu czas. W związku z tym chce „pożyć” jak normalny człowiek i znajduje swoje miejsce na farmie. Wrodzony talent do posługiwania się kosą wiele mu w tym pomaga.

Tym razem dostajemy więc zalążek kryminału, gdzie magowie z Ankh starają się rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia Śmierci. Do tego opis sielskiego wiejskiego życia i próba zrozumienia ludzkich zachowań. Wszystko to w charakterystycznym i bardzo znanym już stylu Pratchetta. Humor, ironia, masa analogi do świata. I ponownie – dwa wieczory i książka skończona. Polecam.

O Chavez