Historia jednej zemsty

niesmiertelniCzekałem, czekałem, czekałem i się doczekałem. Nieśmiertelni, czyli najnowsza powieść Vincenta Severskiego, w końcu pojawiła się w sklepach i trylogia o polskim agencie Konradzie Wolskim została zakończona. Po raz kolejny autor dostarczył nam cegłę (wydanie papierowe ma ponad 800 stron), więc lektura raczej nie zajmie weekendu.

Gdyby ktoś nie wiedział, to cała seria zaliczana jest do książek szpiegowskich. Ja sam wrzucam je do szufladki jako thrillery, ale to dość luźne kategoryzowanie. Klasycznie już dla autora mamy prowadzoną wielotorową fabułę. Kilka wątków, które dzieją się z pozoru niezależnie, powoli zaczyna splatać się w jedną linię. To zawsze był atut książek Severskiego i zawsze ciekawiło mnie, w jaki sposób zostaną połączone różne fakty.

Nie zmienił się także sam styl pisania. Autor często raczy nas rozległymi opisami detali – czy to wystroju pokoju, czy zachowań bohaterów, czy też miejsc. Jedni uznają taką rozwlekłość za wadę, mi to odpowiada. Szczególnie że w momencie przyspieszenia akcji same opisy zaczynają się skracać. Dzięki temu zostaje zachowany dynamizm.

Wracając do fabuły – tym razem nasza Agencja Wywiadu wyląduje na Bliskim Wschodzie, starając się pozbierać dowody na nielegalne działania Iranu. W tym samym czasie znani Szweccy bohaterowie zmierzą się z brutalnym morderstwem na jednym z tamtejszych uniwersytetów. Całość komplikuje fakt zaginięcia podczas misji jednego z agentów. Plus oczywiście Moskwa. Planowany cichy zamach stanu pokrywa się z planami Jagana co do prywatnej zemsty. Dzieje się.

Mam jednak kilka zarzutów. Pierwsza sprawa to prowadzenie relacji między Konradem a Sarą. Zachowanie często dziwne, dialogi jakby pisane na siłę. Czytając cały czas miałem wrażenie że coś „nie zagrało” i było sztuczne. Druga sprawa to nie do końca mocne powiązanie wspomnianych wątków. Wygląda to tak, jakby część szwedzka była mocno oderwana i gdzieś w trakcie pisania spychana coraz bardziej na boczny tor. Zyskiwał za to wątek Jagana – co akurat cieszy, bo postać ta przeszła niesamowitą ewolucję i wybiła na pierwszy plan. Trzecia sprawa to dziwne urywanie wątków. Niby koniec trylogii, ale nie dowiadujemy się choćby co się stało z Hasanem.

Przy czym – czytało mi się cały czas wyśmienicie i z zapartym tchem. Może faktycznie działania dotychczasowych postaci pierwszoplanowych zostały nieco odsunięte, ale dla mnie to dobre rozwiązanie. Bo dzięki temu zyskała chyba najbardziej niejednoznaczna postać, czyli wspomniany Jagan. Po trzech książkach dalej nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, czy jest on postacią pozytywną czy negatywną. I za to brawa dla autora. Po raz kolejny dostajemy także zwroty akcji. I to takie, że człowiek łapie się za głowę. Więcej nie powiem by nie psuć zabawy.

Widać chyba, że choć nie jest to książka idealna – i chyba nieco słabsza od poprzednich – to ciągle kawał dobrej literatury. Fanów chyba nie trzeba namawiać, bo zakończenie poznać wypada. A tych niezdecydowanych mogę jedynie zachęcić do zapoznania się z pierwszym tomem i prześledzenia losów bohaterów. Warto choćby ze względu na Jagana.

PS. książkę do poczytania podrzucił Woblink.

O Chavez