Zmarnowany potencjał

beyondSą gry, do których człowiek siada z odpowiednim nastawieniem. Odpalając jakiegoś małego indyka nie spodziewam się ogromnej produkcji z powalającą grafiką. Analogicznie – wrzucając GTA5 moje oczekiwania były ogromne. Podobnie miało miejsce z Beyond: Two Souls. Liczne zapowiedzi filmowe, nazwisko autora, budżet i lista „występujących” zaostrzyły apetyt. Chyba aż nadto.

Nie ma we mnie nawet odrobiny obiektywności, bo uwielbiam tak Willema Dafoe jak i Ellen Page. To świetna para aktorska, która na dużym ekranie nieraz udowodniła swój talent. Gdy więc dowiedziałem się, że powstaje gra z ich udziałem, śledziłem każdy news. A te były coraz ciekawsze. Pełne motion capture postaci, które zapewniło niesamowite wrażenia wizualne. Tak, Beyond jest bardzo ładne (oczywiście jak na standardy PS3). Postaci przypominają swoich „żywych” odpowiedników, a same animacje są niezwykle realistyczne.

Do tego informacja, czym jest „gra”. Celowo w cudzysłowie, gdyż Beyond jest bardziej interaktywną opowieścią. Nie wiem czy praktycznie jest możliwe „przegranie” w nią. Śledzimy fabułę, reagując w określonych momentach stosując QTE i tyle. Wiem, że są osoby, którym taki rodzaj zabawy się nie podoba. I ok. Ja jednak należę do tej drugiej grupy, która nie ma nic przeciwko temu.

Sama fabuła jest ciekawa. Jodie, której losy śledzimy od dzieciństwa aż po dorosłość, odkąd pamięta wyczuwa obecność tajemniczej istoty. Jak się szybko okazuje, byt ten egzystuje gdzieś na granicy światów – „pomiędzy”. Nam zaś przyjdzie wziąć w swoje ręce pada i pokierować nie tylko Jodie, ale także owym bytem – Aidenem. Fabuła, nie ułożona chronologicznie, pokaże nam najważniejsze momenty z życia tej pary i doprowadzi do efektownego finału. Bo zjawiskiem oczywiście szybko zaczyna interesować się wojsko.

Jodie, całe życie pod obserwacją, zostaje wyszkolona na agenta. Dzięki swojej niezwykłości – bardzo skutecznego. Zresztą w toku fabuły będziemy się mogli sami o tym przekonać. Oczywiście to tylko jeden z epizodów jej dużo bardziej skomplikowanego życia. Bo trzeba przyznać, że jej życiorys jest ciekawy, a sam chyba „najmocniej” wspominam okres jej bezdomności i nietypowe towarzystwo, które wtedy poznała. Jakoś najprzyjemniej mi się wtedy grało i nie spieszyłem się z ciągnięciem fabuły do przodu.

Niestety, coś jednak nie zagrało do końca tak, jak powinno. Może to efekt moich wysokich oczekiwań? „Poszatkowanie” fabuły nie pozwoliło mi na pełne „wczucie” się w postać, przeżywanie z nią tych samych emocji. Ot, kolejna przeszkoda na drodze do ukończenia fabuły. Kompletnie nie czułem też wpływu na samą historię. Niestety przez fakt, że to bardziej interaktywny film, w końcu i tak trafimy tam, gdzie chcieli scenarzyści.

Nie powiem jednak, że Beyond to zła gra. Bo jednak przeszedłem ją, poznałem kilka zakończeń i dobrze wspominam spędzony przy niej czas. Po prostu zabrakło w niej tego czegoś. Tego co sprawia, że po wyłączeniu konsoli ciągle myślimy o grze, o tym czy wszystko dobrze zrobiliśmy. I tego właśnie tutaj nieco zabrakło. Większego „zżycia” się z losami bohaterki.

PS. Oczywiście grałem z oryginalną ścieżką 🙂

O Chavez