Wystarczy chcieć

stirling

Lindsey Stirling. Ostatnio bardzo u nas popularna, bo pojawiła się w programie śniadaniowym. I dobrze. Ja sam kojarzę ją też od niedawna. Gdzieś rok temu chyba pojawiło się jej wykonanie utworu do Skyrim. I zaciekawiło mnie na tyle, że pogooglałem za innymi utworami, jak i samą artystką.

Ciekawe jest to, że wiele wskazuje na to, że Lindsey do wszystkiego doszła sama. Od lat uczyła się gry na skrzypcach, zafascynowana muzyką klasyczną. Zaczęła mieszać gatunki muzyczne, oczywiście wszystko łącząc  ulubionym instrumentem. Do tego zaczęła nagrywać teledyski. I powiedzmy to sobie wprost – jej amatorskie dokonania są często o klasę wyżej od tworów naszych rodzimych „artystów”. Lindsey pokazuje, że talent, zaangażowanie i pasja są wystarczającym paliwem, by osiągnąć wyznaczone sobie cele.

Najlepsze w tym jest to, że ta muzyka to teoretycznie niezbyt moje rejony. Bo połączenie elektroniki, dubstepu i cholera-wie-czego niekoniecznie wpasowuje się w moje „mocne gitarowe brzmienia”. A jednak płyta mnie chwyciła. Jasne, to kawałki instrumentalne, przez co słuchając jej cały dzień można odnieść wrażenie pewnej „monotonności”. Jednak kompozycje bronią się.

A komu mało muzyki, polecam pooglądać teledyski i filmiki z kanału Lindsey na YouTube. Tam doskonale widać, że ona ciągle jest normalną dziewczyną. W dodatku nerdem, jak sama o sobie mówi. A jej wygibasy w których widać jakieś naleciałości baletu tylko dopełniają wizerunku artystki. Bo z całą pewnością można powiedzieć, że Lindsey jest artystką. Nie gwiazdą i nie celebrytką.

Tworzy kawał fajnej i nietuzinkowej muzyki, pozostając przy tym normalna i otwarta. Czasem nieco szurnięta, ale wszystko w bardzo pozytywnym znaczeniu. Albo – dla miłośników teorii spiskowych – wszystkie jej filmy na YouTube to oszustwo i udana praca marketingowa. W co sam jednak nie wierzę.

Czekam na kolejny album i mam nadzieje, że przez ten czas sama Lindsey szukała nowych dróg i biegała nowymi ścieżkami. Że będzie inaczej, będzie zaskakująco, ale ciągle będzie strawnie i smacznie.

O Chavez