PlayStation Vita

Posiadanie nałogów charakteryzuje się między innymi tym, że często przypominają o fakcie swojego istnienia. Zwykle czynią to w najmniej odpowiednim momencie. Jednym z moich licznych nałogów są gry komputerowe. Od lat dziecięcych fascynowały mnie te dzieła szatana. Zaczynając od przenośnych konsolek, gdzie wilk łapał jajka made in ZSRR, poprzez wszelkie 99999 in 1 made in China (gdzie 99% gier było wariacją tetrisa), poprzez pierwszego Pegazusa. No i komputery – C64, Amiga 500 czy wreszcie PC. Co jednak ciekawe, nigdy jakoś szczególnie nie pociągała mnie perspektywa posiadania konsoli stacjonarnej – zawsze wolałem poczciwego „blaszaka”. Co innego konsole przenośne.

Pamiętam jaki szał wywoływał Game Boy, a później Game Boy Color. To było coś niesamowitego i – głównie ze względów finansowych – nieosiągalnego. Później wszelkiego rodzaju PlayStation Portable. Jednak ja wtedy miałem swój komputerek, na którym przepuszczałem masę pieniędzy na kolejne tytuły. Tak się składa, że odkąd pamiętam przedkładałem oryginały nad wersje „legalne inaczej”. Jakiś czas temu, zupełnym przypadkiem, usłyszałem, że Sony planuje wypuścić następcę PSP – PlayStation Vitę. W zasadzie, to zawsze chciałem mieć przenośną konsolę. Nie telefon czy tablet do grania, tylko narzędzie dedykowane. Zawsze tylko było coś ważniejszego do kupienia.

Poczytałem, zastanowiłem się (niezbyt długo, żeby czasem zdrowy rozsądek nie doszedł do głosu) no i decyzja zapadła. Wspierając rodzimą gospodarkę zestaw konsola w wydaniu bez 3G, 16GB karta pamięci oraz gierka podążał do mojego miejsca zamieszkania. Dżentelmeni nie będą dyskutowali o pieniądzach.

Nie lubię Sony. To zła firma. Tworząc Vitę pokazała to po raz kolejny. Pomijam fakt, że po raz kolejny wprowadza własny format dla zapisu gier. Teraz są to małe karty (nazwane: PlayStation Vita Card) przypominające kartę SD. Ale ok, to jeszcze nie jest wielka tragedia. PSP też miało swoje UMD. Rozumiem, że to ma utrudnić życie osobom, które będą chciały nielegalnie kopiować gry. Ale to co boli najbardziej, to pamięć wewnętrzna samej konsoli. A w zasadzie jej brak.

Większość gier do poprawnego działania (lub do działania w ogóle) wymaga możliwości zapisania swoich danych. Niestety, konsola sama w sobie na to nie pozwala. Ma za to slot na kartę pamięci. Czyli w zasadzie wszystko w najlepszym porządku? Nie do końca. Sony znowu poszło swoją drogą i stworzyło NVG Card. Czyli własny format karty pamięci, bez której sama Vita jest praktycznie bezużyteczna. I byłoby wszystko ok gdyby nie fakt, że karty te są cholernie drogie. Za kartę o pojemności 16GB trzeba zapłacić od 160 zł wzwyż. Można porównać ile kosztuje karta SD o tej pojemności. Niedobre Sony.

Niestety, na tym się praktycznie kończą największe wady Vity. Konsola jest niesamowita. Wykonana z bardzo dobrej jakości materiałów, z dużym, 5 calowym niesamowicie wyraźnym wyświetlaczem. Niektórzy maniacy odkryli, że jest to Super AMOLED Plus, cokolwiek by to nie znaczyło. Jeśli ktoś jest bardzo zainteresowany danymi technicznymi, może sobie zerknąć choćby na Wikipedię.

Dla mnie najważniejszy jest fakt, że Vita daje mi niesamowicie dużo frajdy z samego grania. Jasne, na razie liczba tytułów na nią dostępnych jest bardzo niewielka. Ale nie można zapominać, że jest to dość nowy produkt. Tak jak opisywany już Kindle jest jak dla mnie idealnym czytnikiem, tak Vita jest dla mnie idealną konsolą przenośną. Na jednym ładowaniu, podłączony przez WiFi do sieci, wytrzymuje spokojnie ładnych parę godzin grania.

Vita posiada własny system operacyjny. Po jej uruchomieniu widzimy obszar z ikonkami w kształcie kół, które są aplikacjami do opalania. Jedno kliknięcie przenosi do ekranu startowego aplikacji, dopiero z którego można faktycznie odpalić daną rzecz. Jedni mówią, że to o jedno kliknięcie za dużo. Jak dla mnie nie stanowi to problemu – wręcz przeciwnie. Jako że cała konsola obsługiwana jest przez ekran dotykowy, nawet w przypadku pomyłki, nie muszę czekać aż załaduje mi się dana gra żebym mógł ją zamknąć.

Samo zamykanie aplikacji też jest ciekawie rozwiązane. Ich wspomniane ekrany startowe posiadają zagięty górny prawy róg. Dotykając go i przeciągając po skosie niejako „odklejamy” kartkę z aplikacją od konsoli tym samym kończąc jej działanie. Bardzo fajne rozwiązanie. Pomiędzy samymi ekranami możemy także dowolnie nawigować. Oznacza to, że możemy mieć jednocześnie odpalonych kilka gier i programów. Oczywiście nie jest to zbyt przyjazne dla baterii.

Konsola poza grami oferuje oczywiście – dzięki dostępowi do sieci i sklepikowi PS Store – inne aplikacje. Facebook, mapy, chat czy Skype to chyba tylko te najbardziej popularne. Oczywiście nie zabrakło funkcji aparatu czy nagrywania filmów, jednak nie ma się co spodziewać tutaj niesamowitej jakości.

Pozytywnie zaskakuje też sama konstrukcja konsoli. Głośniki umieszczone są na panelu frontowym, przez co dźwięk skierowany jest bezpośrednio do grającego. Oczywiście można wpiąć słuchawki (na szczęście zwykłym jackiem). Wgłębienia na tylnej stronie konsoli „sugerują” gdzie powinny znaleźć się palce, aby przypadkiem nie złapać za tylni panel dotykowy. I nawet pomimo faktu, że mam dość długie palce, Vitę trzyma mi się wygodnie.

Czego można chcieć więcej? Pewnie mniejszej ceny samej konsoli oraz większej ilości gier w przystępniejszych cenach. Bo obecnie niestety standard gra za około 200zł nie jest zbyt przyjazny dla portfela.

PS – widoczne na niektórych zdjęciach etui nie jest integralną częścią zestawu i trzeba je dokupić. Ale o tym innym razem.

O Chavez