Pastelowy kraj

wannaZnowu Filip Springer i znowu książka poświęcona ciekawemu zagadnieniu. Już sam tytuł potrafi zaintrygować – „Wanna z kolumnadą”. W zasadzie niewiele mówiący, pewien trop daje dopiero podtytuł – „Reportaże o polskiej przestrzeni”.

Na pewno spacerujecie po miastach. Nie tylko swoim, ale także innych krajowych i zagranicznych. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale najczęściej potrafimy bezbłędnie określić, czy jesteśmy „u siebie” czy też „za granicą”. Zastanawialiście się kiedyś, czemu tak jest? I nie mówię tu tylko o fakcie, że szyldy i wystawy są w obcych językach.

Springer w swojej książce rozprawia się z nijakością i bylejakością polskiej architektury i urbanistyki, jaka przyszła do nas po wojnie. Lata okupacji radzieckiej, podczas której likwidowano wszelkie zdobienia z budynków, masowo powstawały potworne osiedla z wielkiej płyty i „sypialnie” miast. Lata, które odcisnęły się najwidoczniej na wszystkich.

Ale to nie jedyne problemy, jakie porusza autor. Rozwodzi się także nad latami obecnymi. Nad brakami jakichkolwiek przemyślanych działań ze strony urbanistów miejskich. Nad planami zagospodarowania przestrzennego, które albo są przestarzałe, albo w ogóle nie istnieją. Nad samowolami budowlanymi i powszechną „pastelyzacją” elewacji. Zobaczcie na odnawiane bloki, na renowacje kamienic. Na palcach jednej ręki można policzyć te, które są odmalowane w żywe kolory. I najczęściej one zbierają najwięcej słów krytyki. Bo „rzucają się w oczy”. Przywykliśmy do prl-owskiej szarości i nijakości.

To oczywiście nie wyczerpuje tematyki „Wanny z kolumnadą”. Obrywa się także bilbordom i reklamom. Ulicom i miastom zakrytym przez płachty reklamowe. Springer opisuje ułomności naszego prawa i pokazuje, w jaki sposób nielegalnie pojawiają się na naszych ulicach reklamowe koszmarki.

O ile „Miedzianka” była ciekawa, o tyle „Wanna z kolumnadą” jest kapitalna. Porusza tematykę, która nas otacza, a na którą zwykle nie zwracamy uwagi. Dopiero po lekturze książki człowiek nabiera innego spojrzenia na otoczenie. Zaczyna rozumieć, czemu wiele miejsc wygląda w taki a nie inny sposób. I w końcu sam także zrozumiałem, czemu tak łatwo rozpoznać czy dana miejscowość jest „u nas”, czy „za granicą”. Polecam każdemu lekturę, bo im więcej ludzi będzie świadome otaczającej ich rzeczywistości, tym większa szansa na to, że coś zacznie się w niej zmieniać na lepsze.

O Chavez