Idziemy w bój

AoW3Ciekawe czy ktoś pamięta grę wydaną u nas czternaście lat temu. Bo wtedy właśnie pojawiła się u nas pierwsza część Age of Wonders. Ciekawa jest też numeracja. Bo wydane w tym roku Age of Wonders III jest tak w zasadzie częścią… czwartą. Ale to już tylko taka mało istotna ciekawostka, ważniejsze że fani serii w końcu doczekali się nowej odsłony. I to tworzonej „w duchu pierwowzoru”.

Niektórzy mówią, że AoW to miks Cywilizacji i HoMM. Cóż, ja jednak bym tak tego nie określił. Owszem, to strategia turowa, w której przyjdzie nam rozwijać własne królestwo i toczyć liczne bitwy. Ale w zasadzie na tym podobieństwa się kończą. AoW jest nastawione przede wszystkim na walkę i widać to w każdym aspekcie. Tak, zaczynamy grę naszym bohaterem na mapie świata, gotowej na odkrywanie i podbój. Startowe miasto pozwala zaopatrzyć naszą armię w nowej jednostki i wyruszamy. W momencie napotkania wroga mamy wybór – albo walka toczy się automatycznie, albo sami przejmujemy kontrolę nad swoimi podwładnymi.

2014-04-03_00002W tym drugim wypadku zostaniemy przeniesieni na nową mapę heksagonalną. I zaczyna się prawdziwa zabawa, bo jednostek jest multum, tak po prostu. Zapamiętać wszystkie, ich zdolności specjalne, opisy, statystyki – no nie idzie. W praktyce oznacza to że poznajemy kilka-kilkanaście i nimi staramy się jakoś sensownie operować. Zaznaczyć trzeba, że tutaj wszystko ma znaczenie – teren, przeszkody, same jednostki. Możemy wiązać przeciwnika frontalnym atakiem tylko po to, aby niepostrzeżenie obejść go i zaatakować z flanki. Bo za to wszystko są bonusy. Miłośnicy walk na poziomie taktycznym na pewno będą zadowoleni.

Wracając na mapę świata. Zwiedzamy ją sobie naszymi armiami, jednak to oczywiście nie wszystkie możliwości. Przede wszystkim posiadamy miasta, które definiują „nasze” królestwo. Miasta posiadają budynki, w których produkowane są różnego rodzaju jednostki i zapewniają inne bonusy. Jest to zalążek ekonomii, jednak na tym praktycznie kończy się cała zabawa. Złoto i mana i można wojować. Oczywiście udostępniono nam także specjalne jednostki budujące. I tak możemy wznosić elementy infrastruktury (np. strażnice) lub nowe miasta. Wszystko by tylko rozbudować własne włości.

2014-04-03_00004W grze zaimplementowano także dyplomację. I na tym właściwie można poprzestać, bo jest ona jeszcze uboższa niż rozwój miast. Sprowadza się głównie do możliwości wypowiadania wojny kolejnym przeciwnikom aby można było toczyć boje, warto dodać że w niezwykle ładnym 3D. Grafika, modele, tereny – nie są może arcydziełem grafiki komputerowej, jednak idealnie wpasowują się w baśniowy świat.

Tak się rozpisuję o rozgrywce, a w zasadzie nie napisałem o co właściwie chodzi. Mamy więc świat fantasy, w którym toczy się bitwa. Zdziesiątkowane elfy i zdradzona władczyni stara się odbudować potęgę własnego rodu. Fabuła raczej standardowa, na szczęście podczas grania rozwija się dość przyjemnie i nie przeszkadza. Cele są jasno określone i jedynym problemem będzie je osiągnąć.

2014-04-03_00009Tak tak, nawet na najniższym poziomie trudności AoW stanowi wyzwanie. I to na tyle duże, że sami autorzy w jednej z kolejnych aktualizacji nieco obniżyli poziom trudności. Wszystko z bardzo prozaicznego powodu – podczas tworzenia samej gry twórcy postanowili iść w „starą szkołę robienia gier”. Co to oznacza? W dużym skrócie i uproszczeniu – AoW zawiera w sobie multum elementów (jednostki, czary, budynki). Nie prowadzi za to za rączkę i nie wybacza błędów. Musimy sami opanować jej mechanikę by zacząć wygrywać. Tak, jest tutorial, ale on pokazuje raczej podstawowe elementy rozgrywki. Wszelkie smaczki strategiczne musimy już odgrywać sami.

Autorzy poza kampanią i pojedynczymi misjami nie zapomnieli oczywiście o multi. Możemy bawić się ze znajomymi tak jak we wspomnianej już Cywilizacji, czyli całość przebiega dość płynnie, pomimo pewnego rodzaju turowatości. Nie ma to jak zawrzeć sojusz i wspólnymi siłami zmieść komputerowego przeciwnika z planszy. Sam tryb ma tylko jeden minus – walki. O ile „symulujemy” wszystko jest ok, jednak samodzielne kierowanie jednostkami w boju oznacza, że pozostali gracze wylądują na naszym polu bitwy jako obserwatorzy. Powiem tak -to były elementy, kiedy chodziłem do kuchni by uzupełniać zapasy pożywienia i picia.

2014-04-03_00008Nie jest też tak, że sama gra nie ma wad. Dla jednych na pewno będzie to skomplikowanie, wspomniane „staroszkolne” podejście do całej gry. Może też mocno zirytować to, w jaki sposób pojawiają się i znikają wrogie oddziały. Dość boleśnie przekonałem się o tym, że przejmowanie i budowanie miast ma sens, o ile albo zostawimy w nich silną obronę, albo będziemy posiadali dość mobilny oddział. Wszystko z powodu tego, że wróg potrafi pojawić się praktycznie „znikąd”. Ot, nagle gdzieś na obrzeżach naszego królestwa pojawia się armia i radośnie plądruje bezbronną okolicę.

Zapomniał bym, że oczywiście tytuł doczekał się polskiej wersji językowej. Pozostawiono przy tym oryginalną ścieżkę – tak dźwiękową jak i dialogową – a zajęto się jedynie słowem pisanym. Innymi słowy – dla mnie rozwiązanie idealne. Nie zauważyłem też jakichś większych błędów – może gdzieś coś nie do końca przetłumaczone i tyle. Za to dźwięki i sama muzyka bardzo przyjemne – pasuje do klimatu i nie przeszkadza.

2014-04-03_00003To taki z grubsza opis samej gry. Ale najważniejsze jest coś innego – same odczucia podczas zabawy. Pamiętacie Cywilizację i jej syndrom „kolejnej tury”? Tutaj jest identycznie. Jeszcze jedno miasto, jeszcze jedna bitwa. Zabawa jest genialna i czuć, że autorzy przyłożyli się do tytułu. Ba – dalej się przykładają. Kolejne łatki nie tylko poprawiają zauważone błędy i balansują rozgrywkę, ale także wprowadzają rozwiązania sugerowane przez społeczność na forum gry. I to serce włożone w tworzenie gry po prostu czuć. Age of Wonder 3 to bardzo dobry tytuł, z jednej strony ukłon w stronę serii, z drugiej technologicznie niezwykle współczesny.

PS. Grę do pogrania podrzucił Techland za co dzięki.

O Chavez