O Endless Legend wiedziałem niewiele. Ok, z jednej strony znajomy strasznie się grą jarał i namawiał do pogrania. Z drugiej ciągle łupałem w piątą Cywilizację. Tylko ile można. A sami twórcy nie są przecież świeżakami w temacie, bo na koncie mają już dość dobrze przyjęte Endless Space. Zostałem przekonany i wysępiłem egzemplarz do pogrania.
Od początku – Endless Legend należy do gatunku tych nieco bardziej rozbudowanych strategii, ładnie określanych mianem 4X. W dużym skrócie będziemy musieli odkrywać nieznane tereny, wydobywać surowce, rozbudowywać własne państwo i walczyć. A jest gdzie to wszystko robić, bo fantastyczna kraina Auriga pozwala na losowe generowanie map pod kolejne potyczki. Opcji do tego jest multum, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jest też w końcu kim dowodzić, bo początkowo twórcy oddali do dyspozycji osiem ras. Ale – jest też oczywiście edytor, dzięki czemu możemy sobie dorobić brakujące ogniwa.
Sama rozgrywka początku bardzo przypomina Cywilizację. Zaczynamy z odsłoniętym jedynie fragmentem mapy i kilkoma jednostkami, wśród których oczywiście jest osadnik. To pozwala wybrać odpowiednie miejsce pod pierwsze miasto i rozpoczęcie gry na dobre. Tutaj mała uwaga – w odróżnieniu od Cywilizacji to nie miasto definiuje granice naszego państwa. Cała mapa podzielona jest na prowincje. Założenie miasta w jednej z nich automatycznie przypisuje ją do naszego królestwa. W każdej prowincji z kolei znajdują się różne zasoby. Na szczęście nie musimy kolejno ich zdobywać i przyłączać do miasta. Automatycznie zaczynamy z nich korzystać, po postawieniu na nich odpowiedniego budynku. Niezwykle wygodne rozwiązanie.
Miasto to oczywiście możliwość stawiania kolejnych budynków. Z jednej strony zapewnią one nam bonusy, z drugiej – mają swój koszt utrzymania. Wydaje mi się, że w przeciwieństwie do Cywilizacji tutaj trzeba bardziej zwracać uwagę na balans między poszczególnymi surowcami. Paradoksalnie łatwiej jest też stracić miasto – choćby gdy jest atakowane a my nie posiadamy żadnych jednostek w nim. Właśnie – armie. Zastosowano rozwiązanie znane choćby z Age of Wonders, czyli mamy bohatera, do którego możemy dołączać szeregowe jednostki. Oczywiście ten pierwszy nie jest wymagany, ale potrafi zapewnić dość mocne bonusy. Gdyby to było za mało – jednostki można edytować. W ten sposób możemy dobrać im odpowiedni ekwipunek czy przedmioty specjalne. Identycznie postępujemy z bohaterami, choć ci dodatkowo jeszcze lewelują. Tak – mają swoje drzewka umiejętności w które pakujemy punkty.
Żeby jednak rozwijać miasta i jednostki musimy prowadzić badania. Podzielono je na duże ery, w ramach której występują same zagadnienia. Te dodatkowo pogrupowano w cztery różne aspekty państwa (np. ekonomia, armia). Dzięki temu łatwo możemy decydować, w którą stronę chcemy rozwijać nasze królestwo. Wielki plus należy się także za możliwość kolejkowania badań. Wystarczy poczytać opisy, poklikać i w zasadzie do ekranu badań można wracać co jakiś dłuższy czas. I warto to zrobić, bo wszelkich ekranów i opcji jest w grze multum. Oczywiście istnieje także dyplomacja, która w moim odczuciu jest ciekawsza od tej z Cywilizacji.
Zacznę od tego, że w jakąkolwiek interakcję możemy wejść tylko z rasami, które fizycznie spotkaliśmy w świecie gry. Następnie – dostępne opcje zależą z jednej strony od ras jakie negocjują, a z drugiej od rozwoju odpowiednich badań. A gdyby tego było mało, to wybierając daną opcję nie dość że musimy za nią zapłacić, to jeszcze widzimy szansę na jej akceptację. Kapitalne jest to, że prowadząc odpowiednio politykę jesteśmy w stanie napuścić dwóch graczy komputerowych na siebie.
To oczywiście nie wszystko. Gdy już radośnie rozwijamy sobie nasze państwo, armie zwiedzają świat, przeciwnik drży – nagle następuje nieuniknione. Nadchodzi zima. Wszystkie pola gry zaczynają dostarczać mniej surowców, a jednostki poruszają się wolnej. Nagle może się okazać, że nasza zbalansowana gospodarka nie działa. Miasta zaczynają głodować i upadać. Powiem tak – jest ciężko. Zawsze z obawą patrzyłem na licznik tur odliczający do początku zimy i z nadzieją na licznik do jej zakończenia. Zmiana pory roku wymusza zmiany w prowadzeniu rozgrywki, co tylko dodaje grywalności.
Słowem nie wspomniałem jeszcze o oprawie audiowizualnej. Muzyka jest przyjemna i to w zasadzie tyle, co mogę o niej powiedzieć. Nie przeszkadza w trakcie samej gry, ale nie zostaje jakoś na dłużej w głowie. Grafika za to jest kapitalna. Pseudo trójwymiarowa mapa, na której widać góry, doliny, rzeki i lasy. Proste modele miast i jednostek, jednak niezwykle urokliwie wymodelowane. Do tego ewidentne różnice między samymi rasami. Wygląda wszystko zacnie.
Gra nie jest niestety bez wad. Poza jakimiś totalnymi drobiazgami przyczepił bym się do dwóch spraw. Pierwsza to ogólne zamotanie. Tytuł ma multum opcji i jest skomplikowany. Niestety w ogromnej ilości miejsc brakuje po prostu helpów i wyjaśnień. Wielu rzeczy dowiadywałem się dopiero od innych graczy, niektóre po dziś dzień są dla mnie zagadką. Druga sprawa to bitwy. Gra pozwala je rozegrać w zasadzie na dwa sposoby. Możemy samodzielnie kierować losami jednostek – mapa robi zbliżenie, dostajemy siatkę heksów i rozmieszczamy naszą armię. Następnie tura po turze kierujemy jej ruchami. Możemy też całkowicie olać ten sposób i rozgrywać walki automatycznie. Klik i wynik. I w trybie single player to nie problem. Ale w multi – kolosalnie brakuje opcji definiującej jak mają być rozgrywane potyczki. W domyśle – zmuszać wszystkich do trybu auto. Bo czekanie aż inny gracz rozegra swoją turę, biorąc pod uwagę fakt że może toczyć kilka potyczek, to idzie usnąć.
Endless Legend polecam fanom Cywilizacji. Serio, wiem że nowa odsłona zebrała mocno mieszane oceny. A tutaj dostajemy w zasadzie wszystko co najlepsze z piątki, ale wraz z nowymi opcjami i pomysłami. Plus do tego świetne podejście autorów, którzy ciągle dorzucają do gry nie tylko poprawki, ale i nowe treści. Dopiero co ukazał się zresztą edytor. Kupić, grać.
PS. Grę do pogrania podrzucił Techland za co dzięki.