Młodzieżowo na filmowo

igrzyska-filmIdę za ciosem. Dopiero co pisałem o książce, a tymczasem już dość dawno temu doczekała się ona ekranizacji. Bardzo zresztą chwalonej, głównie ze względu na odtwórczynię głównej roli – Jennifer Lawrence. No i tak się złożyło, że film oglądałem tym razem przed czytaniem książki, z samą opinią postanowiłem jednak poczekać.

Tutaj jest recenzja Igrzysk śmierci w wersji ebookowej. Tym razem linkuję, a nie opisuję fabuły, bo zwyczajnie bym się powtarzał. Scenarzyści i reżyser zaserwowali nam ekranizacje praktycznie jeden do jednego. Dobrze to czy źle, ciężko powiedzieć. Czasem nawet większe zmiany dobrze wpływają na wiele aspektów filmu (przykładowo Władca Pierścieni, który moim zdaniem wypadł świetnie). Innym razem niektóre posunięcia ciężko jakoś logicznie wyjaśnić (a tu przykładem Gra o Tron, pozbawiona wielu wątków i mocno spłycona). W tym wypadku jednak jest mi to kompletnie obojętne.

Oglądaliśmy film bez jakiegoś szczególnego nastawienia. I w zamian dostaliśmy kilkadziesiąt minut mało wymagającej i niezbyt skomplikowanej zabawy. Nie rozumiem też zbytnio zachwytów nad grą aktorską. Ani żadna postać nie wybijała się in plus, ani in minus. Poprawne, to chyba dobre słowo. Wszystko było poprawne i na swoim miejscu. Jak dla mnie typowa solidna rzemieślnicza robota. Po lekturze książki zrozumiałem dopiero, że ta niekomplikowana fabuła wzięła się właśnie z literackiego pierwowzoru. Scenarzyści nie mieli zbyt wiele pracy.

Na pewno podobać się mogą wszelka scenografia. Czy dystrykty, czy Kapitol, czy wreszcie sama arena. Do tego dochodzą efekty specjalne, które nie narzucały się podczas seansu, a dobrze uzupełniały wizję autorów. Podobnie jak książka, film przez to wszystko skierowany jest raczej do młodszego widza. I to nie jest żadna wada.

Bo samemu ciężko mi jakoś konkretniej odnieść się do niego. Ok, kompletnie nie rozumiem czemu stał się takim fenomenem i wszyscy zachwycali się grą aktorską. Może to kwestia wieku, może tego, że aby kino było wybitne oczekuję jednak czegoś więcej niż prostej przewidywalnej fabuły i płaskich bohaterów? Bo czasem jednak odnosiłem wrażenie, że Kat jest jedyną osobą w tym świecie, która przeżywa jakieś rozterki moralne.

Na pewno nie jest to obraz, po którym muszę jak najszybciej zobaczyć pozostałe części. Mimo wszystko gdy mam ochotę na niezobowiązujące fantasy, wolę obejrzeć jeszcze raz Hobbita albo starego poczciwego Conana.

O Chavez