Nietypowa promocja

kolajfxJakiś czas temu była akcja, w której brały udział miasta (chyba Poznań?) i blogerzy. Polegała ona mniej więcej na zaprezentowaniu ciekawych miejsc w danej lokacji. Piszę o tym, bo do tej pory o czymś takim nie słyszałem. Nie wiem niestety jak cały pomysł wypalił. Ale ja nie do końca o tym.

Mam dobrego znajomego, który ma różne dziwne pomysły. Jednym z nich była chęć zbudowania octy. Latającego drona z podwieszoną kamerą, którą można sobie radośnie filmować okolicę. Pomysł na tyle mu przypadł do gustu, że poszedł za ciosem i założył firmę oferującą komercyjne ujęcia lotnicze. I tu dochodzimy powoli do sedna.

Znajomy jest z rejonu warmińsko-mazurskiego. I wpadł na pomysł, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zareklamować własną firmę oraz jakoś zaprezentować mniejsze miejscowości we własnym regionie. I zorganizował konkurs. W założeniach banalny. Ludzie głosują na swoje ulubione miasto w regionie. To, które wygra, dostanie w nagrodę profesjonalnie zrealizowany klip reklamowy złożony z ujęć lotniczych. Dodatkowo wśród głosujących rozlosowano nagrodę.

W zasadzie konkurs niby jakich wiele. Znajomemu udało się jednak zainteresować tematem władze regionu. Dzięki temu konkurs zyskał na prestiżu  oficjalności. Głosowanie, z użyciem fejsa, było zawzięte. Konkurs już się zakończył i nie jest istotne kto wygrał, bo ja chciałbym zwrócić uwagę na inne sprawy.

Pierwsza – sam pomysł. Promowanie danego miasta za pomocą ciekawie zrealizowanego filmu kręconego latającym dronem to coś po prostu fajnego. Serio, popatrzcie jak reklamują się wasze miasta. Jak zachęcają innych do odwiedzin? Ulotki? Drętwe spoty reklamowe? Przymarłe strony i znikoma aktywność w socjal mediach? Taki film to powiew świeżości. Bo nie mówię tutaj o ujęciu w jakości VHS z drżącego helikoptera. W przypadku drona mam full HD z pełną stabilizacją. Wygląda to w pełni profesjonalnie. Teraz dołóżmy do tego dobrą muzykę, szybkie ujęcia. I mamy nowoczesny klip reklamowy. Który jest w stanie dotrzeć także do młodszych.

Druga sprawa to sam konkurs. Znajomy nie ma ogromnej firmy. To raczej rodziny biznes. Ale zamiast narzekać i marudzić, po prostu postanowił zadziałać. I okazało się, że zainteresowanie tematem miast nie jest poza zasięgiem. Jasne, to może nie jest jeszcze ogólnokrajowy poziom dotarcia. Ale i nie taki był cel całej zabawy. Warto czasem po prostu robić swoje.

Jeśli miałbym na coś zwrócić uwagę przy ewentualnych kolejnych edycjach, to na pewno na większy rozgłos. Osobiście widziałbym tutaj zaktywizowanie lokalnych blogerów i vlogerów. Nie wierzę, że w całym województwie nie ma nikogo, kto zajmuje się historią i kulturą poszczególnych miejsc. A zaproszenie ich do zabawy w sposób kreatywny na pewno podniosłoby atrakcyjność konkursu. A kto wie, może sami by zaproponowali jakieś ciekawe rzeczy.

Wyszedł trochę wpis – laurka, ale kurcze trudno. Bo chciałem po prostu pokazać, że sposobów na promocję własnych miast jest multum. Że nie trzeba być ogromną Warszawą czy Krakowem. Wystarczy trochę kreatywności, pomysł i konsekwencja. Mam szczerą nadzieję, że zabawa okaże się cykliczna. Bo fajne jest w niej właśnie to, że nie reklamuje „gigantów”. Tylko mniejsze miasta, które też mają swój niezaprzeczalny urok i klimat.

O Chavez