KGB#2 – Dźwięki pikseli

KGB2Druga edycja Karnawału Graczy Blogerów trwa w najlepsze. W zasadzie to już zmierza ku końcowi. Na szczęście w porę sobie przypomniałem, stąd i wpis. Aktualnym tematem jest muzyka w grach.

Nigdy nie rozumiałem zachwytu nad starymi gierkami, gdzie cała muzyka ograniczała się do jednego dźwięku odgrywanego w różnych tonach. No dobra, Mario budzi pozytywne skojarzenia, ale to w zasadzie wszystko. To ciekawe swoją drogą, ile w tym jest sentymentów. Bo jednak grałem w to będąc wypierdkiem i motyw przewodni zawsze będzie mi się miło kojarzył. Uroki dzieciństwa.

Nigdy nie zwracałem uwagi na muzykę w grach. Nie przywiązuję uwagi, kto jest kompozytorem. Ja wiem, że niektórzy specjalnie grają w dany tytuł, bo autorem muzyki jest ktoś tam. Ok, rozumiem. Ja jednak zawsze traktowałem to jako kompletną całość. Gram w grę i odbieram wszystko na jednej płaszczyźnie. Opowiadana fabuła, bohaterowie, dźwięki i muzyka. Nawet nie umiałbym powiedzieć chyba, czy z jakiegoś tytułu coś pamiętam.

Chyba że chodzi o motywy przewodnie. Jak wspomniany Mario. Są tytuły, z których „intra” stały się kultowe. Z ostatnich lat na pewno jest to Skyrim, przerabiany na wiele sposobów przez fanów. Dalej nie wiem kto jest jego autorem.

Zresztą twórcy gier już od dłuższego czasu stosują na nas sztuczki od lat znane z kina. A my ciągle dajemy się na nie łapać. Nie wiem czy pamiętacie, ale ładnych parę lat temu fakt, że muzyka dynamicznie dopasowywała się do tego co dzieje się na ekranie to był hit. Coś, czym można było się chwalić w reklamach. Bodaj Baldur’s Gate miał w reklamach, że muzyka zmienia się na dynamiczną podczas walki. Dziś to przecież coś zupełnie normalnego. Tak, dopasowywanie muzyki do tego co dzieje się w grze. Oczywiście najlepiej sprawdza się to we wszelkiego rodzaju produkcjach „horrorowatych”. Niepokojące dźwięki lub wręcz przeciwnie. Grobowa cisza. Banalnie proste, oklepane – ciągle skutecznie. Niektóre produkcje idą jeszcze inną drogą. Zamiast przygotowywać kompozycje, wykorzystują znane hity. Tak, mówię o GTA. Może w piątce wypadło nieco słabiej niż zwykle, jednak ciągle wykupione licencje robią wrażenie.

W sumie pamiętam dwa tytuły. Pierwszym jest Europa Universalis 2. Niesamowita ścieżka dźwiękowa, złożona z klasycznych utworów pasujących do właśnie dziejącej się epoki. Robiło to niesamowite wrażenie. I jak widać wwiercało się w pamięć. Druga gra to Cywilizacja 5. Utwory dopasowane do granej nacji to jedna sprawa. Ale utwór grający podczas ładowania. Powiem tak – mieliśmy problemy ze stabilnością połączenia i słyszałem go zbyt wiele razy. Swoją drogą to też jest ciekawy „problem”. Jeśli w gra nam się nie podoba. Albo trafiamy na jakiś irytujący moment, którego nie możemy przejść. A podczas tego ciągle gra nam jeden utwór. Może go to „obrzydzić”.

Swoistym fenomenem dla mnie jest też seria Battlefield. Już w części pierwszej wprowadzono tam bardzo charakterystyczny motyw przewodni. Nieco może patetyczna, ale pasująca klimatem ścieżka. Autorzy potem konsekwentnie trzymali się tego „trzonu”. W efekcie powstało coś świetnego. Każda część cyklu posiadała własną wariację na temat motywu przewodniego. Zbudowało to niesamowity klimat całej serii.

I to w zasadzie tyle moich przemyśleń na temat muzyki w grach. Niestety nie dam listy „utworów”, nie ma też nieznanych faktów. Temat dał mi jednak do myślenia. Do tego, że warto zwracać większą uwagę na to, co tam sobie pobrzękuje w głośnikach. I do pomyślenia nad tym, czemu akurat to, a nie coś innego.

Tagi:

O Chavez