Gdzie ci młodzi?

cwiekJakiś czas temu LubimyCzytać opublikowało listę młodych obiecujących debiutantów. Pomijam fakt doboru samych nazwisk, bo to akurat kwestia bardzo subiektywna. Bardziej zastanawiające jest jednak coś, co wynikło po rozmowie ze znajomą.

Padło tam stwierdzenie, że mało mamy młodych autorów i debiutantów. A jak już ktoś debiutuje, to zwykle w bardzo późnym wieku. Dało mi to do myślenia. Tym bardziej, że od ręki mogłem wymienić pojedyncze tylko nazwiska.

Postanowiłem więc nieco pokopać i zastanowić się jak to u nas jest. Od razu powiem, że kompletnie nie interesuje mnie literatura kobieca i młodzieżowa, więc możliwe że tam jest inaczej.

W każdym razie nie jest chyba aż tak tragicznie, jak z początku mi się wydawało. Z drugiej strony powodów do skakania z radości też nie ma.

Duża część poczytnych dziś autorów debiutowało ładnych paręnaście lat temu. Jeśli jednak wczytać się w ich biografie, to sam debiut następował często w czasach studenckich.

Nie do końca więc jest tak, że późno się u nas debiutuje. Jasne, w Stanach już dziesięciolatki publikują powieści. Tylko co one sobą reprezentują, to raz. Dwa – tam jest dużo większy rynek i nakłady. Wydawnictwa więc chętniej szukają debiutantów.

A że ostatnimi czasy nie ma natłoku debiutów? Cóż, parę nazwisk się jednak pojawiło. Choćby wspomniany w artykule Ćwiek. Ale są i kolejni, jak na przykład Domagalski, Jadowska czy Kańtoch. A przecież to tylko początek – Orbitowski, Mortka. Debiutowali już trochę lat temu, ale to ciągle młodzi autorzy. Czekam też na kolejną powieść Nowaka. A niemłody ale debiutujący Severski to już dla mnie w ogóle odkrycie ostatnich lat.

Dodatkowo przeglądając zapowiedzi widać trochę nowych nazwisk (choćby w cyklu stalkerskim Gołkowski). I nie dziwie się, że jest ich niewiele w stosunku do znanych autorów. W końcu debiutant to inwestycja, która niekoniecznie się zwróci.

Zresztą pomyślcie sami. Czy mając dwie książki po 30 złotych weźmiecie nieznanego autora, czy kogoś o wyrobionej marce?

Inna sprawa, że nie wiem czy wyżyć u nas z pisania można tak bez problemu. Jasne, mamy „tuzy” pokroju Sapkowskiego, ale ilu poczytnych autorów nie robi w życiu nic poza pisaniem?

Może kiedyś to się zmieni. Może wydawnictwa w końcu zainwestują w research i debiutantów. Może też w końcu czytanie książek nie będzie czymś dziwnym.

A Wy co o tym sądzicie? Może znacie jakichś debiutantów, których warto śledzić?

PS. Zdjęcie Ćwieka pochodzi ze strony autora w serwisie Fabryka Słów.

Tagi:

O Chavez