Nie czekałem na FarCry 3. Nawet zbytnio nie wiedziałem, że wychodzi. Grałem kiedyś z godzinkę w dwójkę i było bez szału. Gdy jednak wszyscy polecali, no to trzeba było się zainteresować. W sumie ten wpis miał powstać już dawno temu, bo sama gra nie jest już nowością.
W dużym skrócie, FarCry to pierwszoosobowa strzelanka w tropikalnych klimatach. Jeśli ja miałbym jakoś ją określić, to Skyrim na sterydach byłoby chyba najcelniejsze. Zdecydowanie nie jest to nudna strzelanka.
Wraz z grupą znajomych imprezujemy na tropikalnych wyspach. Wszystko jest super do czasu, aż po skoku ze spadochronu cała paczka wpada w ręce handlarzy ludzi i narkotyków. Jako Jason Brody przyjdzie nam ratować wszystkich.
Gra ma świetnie prowadzoną fabułę, a postać szalonego Vaasa jest zagrana po prostu kapitalnie. My sami z początku nieporadni, trafiamy pod opiekę lokalnego ruchu oporu i będziemy się szkolić tak w zabijaniu, jak i w mistycznych sztukach.
Bo trzeba przyznać, że scenarzyści w wielu miejscach ostro jadą po bandzie. Narkotykowe wizje, niesamowite interaktywne przerywniki czy ogólne poczucie zagubienia są świetne. Historia wciąga totalne i aż chce się grać dalej.
Może nie ma tu niesamowitych twistów i zakończenie łatwo przewidzieć, ale co z tego? Grywalność FarCry’a jest porażająca. Do standardowej strzelanki dodano elementy RPG. I tak rozwijamy umiejętności, które wizualizują się jako tatuaż na ciele bohatera.
Poza tym możemy także ulepszać tak swój ekwipunek jak i broń. Wymaga to składników, które można pozyskać na przykład z określonych zwierząt. Mikstury zaś wymagają roślin do przyrządzenia.
Można powiedzieć, że gra jest schematyczna. Na mapie są przekaźniki radiowe oraz bazy przeciwnika. Zdobycie tych pierwszych pozwoli odsłonić okoliczny kawałek mapy. Przejęcie tych drugich oczyści zaś okolicę z przeciwników i pozwoli nam na uzupełnianie zapasów i szybką podróż.
Rozwiązanie proste, ale diabelnie skuteczne. Każdy obóz można podejść na kilka sposobów. Czasem ciche wyeliminowanie wszystkich – co jest dodatkowo punktowane – jest zwyczajnie trudne.
A gdy znudzi nam się fabuła, możemy korzystać z dobrodziejstw sandboxa, jakim jest FarCry. Spora liczba zadań pobocznych oraz wyzwań dostarcza gry na długie godziny. A żeby odnaleźć niektóre skarby trzeba się naszukać.
Podróżować możemy na własnych nogach lub z użyciem różnych pojazdów. Jeepy, quady, motorówki a nawet lotnia. Jest zabawa.
Nie wiem jak wygląda co-op i multi. Nie grałem i kompletnie w sumie mnie te tryby nie interesują. I bez nich FarCry to tytuł genialny, o niesamowitej wręcz grywalności i jak dla mnie na pewno odkrycie końcówki zeszłego roku. Czekam na kolejną część.
Niezła jest to prawda. Nie mówiąc o nadchodzącym Różowym Smoku, to będzie dopiero hit 😀
A mnie właśnie ten dodatek jak na razie nie przekonuje :/