Back to *buntu

UbuntuLogo

Ostatnia moja styczność z systemami z rodziny *buntu mialem gdzieś w pierwszej połowie 2007 roku przy okazji aktualizacji Kubuntu. Od tego czasu jedyne co robie to rozdaje płyty znajomym i prowadzę aktywną „kampanie propagandową”, mającą uświadomić znajomym, że poza Windowsem jest też coś innego.

Do sedna – w pracy przez prawie rok używałem Debiana. Działał dobrze, wszystko elegancko śmigało. Zachciało mi się zabaw, odpaliłem compiza, podrasowałem nieco systemik. Było fajnie. Niestety kolejne aktualizację linii testing przynosiły takie zmiany, że spora część rzeczy przestała działać. Aż w końcu powiedziałem – starczy. Czas przeinstalować system.

Wybór padłby znowu na Debiana gdyby nie fakt, że parę dni prędzej robiłem porządki na laptopie. BenQ R56 ma to do siebie, że nie lubi się z systemami. Sterowników do Windowsa XP trzeba szukać na necie, bo instalacja z płyty nawet z SP3 to po prostu parodia – większość sprzetu nie zostaje wykryta. Nic to – myśle – mam też Viste, w końcu jest polecana dla tego lapa. 10GB które zjada system mnie powaliło. Dosłownie. Plus jest taki, że sterowniki na płycie dostarczone przez producenta działały. Bo system sam z siebie nie wykrył karty graficznej, karty Wi-Fi oraz kamery. Po paru restartach było lepiej – tylko kamera nie działa i tak już zostało. Za to prędkość działania jest tak duża, że w sumie nie wiem po co trzymam dalej Viste.

Na drugiej partycji miał wylądować Debian. Niestety, coś się stało z płytą instalacyjną i instalacja wieszała się na przygotowywaniu pakietów do instalacji. System potrzebny, czasu ściągać nowego nie mam. I odnalazłem płytkę Kubuntu 9.04. Wrzucona do napędu, instalacja, reboot. Wow. Wykrył wszystko. Wszyściutko – włącznie z Wi-Fi i kamerą internetową. Szybka konfiguracja sieci i już smigało po bezprzewodówce. Ściągnięcie skryptu konfiguracyjnego, wykonanie paru kroków, zaktualizowanie, wywalenie KDE i zainstalowanie GNOME, reboot.

Piękny, działający w pełni system, niesamowicie szybki i stabilny. A do tego banalny w obsłudze i uruchamia się momentalnie. Windows i prostota? Tak, widać. I tym oto sposobem w pracy na kompie także wylądowało Ubuntu 9.04. To, że Linux jest trudniejszy/brzydszy/gorszy/cokolwiek od Windowsa można z powodzeniem włożyć między bajki.

Tagi:

O Chavez