3 Szczecińskie Dni Fantastyki

Trzeci SDF stał się historią. Przynajmniej dla mnie. Ta edycja różniła się od poprzednich przede wszystkim długością – tym razem było to dwa dni zabawy. Przybyłem w piątek, nieco spóźniony dzięki PKP, wybyłem w niedzielę po południu. Z kilkugodzinną przerwą na nocowanie u Dziewczyny.
Tym razem konwent odbywał się w klimatach pirackich. Na wejściu praktycznie brak kolejki. Jako że prowadziłem dwie prelekcje, wstęp miałem darmowy. Do tego otrzymałem identyfikator, ładna ulotka o samej imprezie i oczywiście program. Sama ulotka została przygotowana ładnie, w niej zaś zamieszczono informacje o gościach, plan szkoły, informacje o imprezie towarzyszącej oraz wszystko to, co powinno się znaleźć w takim zeszyciku. Dobrym pomysłem było oddzielenie od niej programu, dzięki czemu bez oporów można było go miętosić i nosić po kieszeniach.

Większość czasu przesiedziałem w Games Roomie – multum tytułów i bardzo sprawna obsługa, która zawsze chętnie służyła pomocą przy tłumaczeniu zasad. Zagrałem w kilka znanych tytułów oraz zapoznałem się z paroma nowymi. Jako że ekipa z którą jechałem liczyła wraz ze mną cztery osoby, bawiliśmy się przednio. Co prawda odrzuciły nas zasady dwóch gier (niecierpliwi ludzie, nie mogli poczekać aż przeczytam instrukcję), tym niemniej reszta tytułów była świetna. Ponoć wszystkich gier było coś koło 80 i mogę w to uwierzyć.

Poza dwoma dniami, nowością w tej edycji byli goście. Znane nazwiska – Maja Lidia Kossakowska, Jakub Ćwiek, Jarosław Grzędowicz, Jacek Komuda oraz Bartosz Grykowski. Z wymienionych najbardziej interesował mnie Grzędowicz, wiec na spotkaniu autorskim właśnie z Nim się pojawiłem. Było fajnie, choć o ile Viriel dawała radę, o tyle Pibis niestety wyglądał chwilami na zagubionego. Mimo wszystko całe spotkanie uznaję za udane i żałuję, że trwało tak krótko.

Później, po chwili odpoczynku przy Na sygnale, udałem się na własne prelekcje. Na pierwszej było mało osób, na drugiej nieco więcej. Dziękuję raz jeszcze wszystkim obecnym – szczególnie miło było wreszcie poznać mormira na żywo. Mam nadzieję, że niezbyt mocno nudziłem i mimo wszystko moje prelekcje nie były takie tragiczne.

W nocy można było nocować w pobliskim gimnazjum, jednak moja ekipa postanowiła do 22 bawić się w Games Roomie, po czym udać się do swoich miejsc noclegowych. Stąd też nie wiem co działo się na LARPie w klubie Tunel. Podejrzewam jednak, że zabawa była wyśmienita.

Niedziela to dzień zmęczenia. Ludzie chodzili niewyspani, co nie przeszkodziło nikomu w kontynuowaniu świetnej zabawy. Ponownie bawiliśmy się w Games Roomie, wyskakując tylko na prelekcję Grzędowicza. A ta była fenomenalna. Tematem były baśnie, których to fragmenty były prezentowane. Kto nie był – ma czego żałować.

I tak 3 SDF dobiegł dla mnie końca. O ile konwencja piracka niezbyt do mnie trafia, o tyle przebrania ludzi były świetne (Halfling wyglądał fenomenalnie). Oczywiście, były konkursy, były prelekcje, były bloki mangowe. Pojawili się nawet fani Gwiezdnych Wojen w kostiumach z filmu – robi wrażenie. Ogólnie – konwent bardzo udany – z edycji na edycję robi się coraz lepszy. Cóż, czekam na IV SDF.

Tagi:

O Chavez