Watra

watraPo reaktywacji Wilki wydały trzy płyty. Dwie z nich, 4 oraz Obrazki, już opisałem. Czas więc na środkową pozycję, Watrę. Już przed premierą było mówione, że album będzie bardziej spokojny, z dużą ilością gitar akustycznych. Dostajemy więc 11 mniej lub bardziej spokojnych utworów.

Zacznę jednak od czegoś innego – płyta została zabezpieczona jakimś śmiesznym programikiem antykopiującym, dzięki czemu legalny nabywca może zapomnieć o odtworzeniu jej pod Linuksem czy też zgraniu jako mp3 do odtwarzacza. Podziękować debilom, co to wymyślili.

Wracając do płyty, jest średnia. Na cały album, szczególnie do gustu przypadły mi tylko cztery utwory. Owszem, reszta też jest ciekawa, ale jednak to nie to. Ciekawostka jest, że dwa numery śpiewali pozostali członkowie zespołu i są to najsłabsze numery na płycie. Otwarcie jest niezłe. Fajnie, że jesteś jest świetnym kawałkiem. Spokojnym, ale bardzo melodyjnym o bardzo pozytywnym wydźwięku. Kolejna Atlantyda łez też sama się broni. Bohemę, trzecią na płycie, zna większość. Mi się niestety przejadła, a klawisze Smolika mnie irytują. Czwarty na płycie numer jest świetny. Słońce pokonał cień to wolny numer, ze świetnym tekstem i melodią. Był drugim singlem, więc także powinien być znany.

Przepraszam Cię, życie takie jest – przyjemne dla ucha, jednak dużo lepiej wychodzi grane na jedną gitarę. I tak dochodzimy do pozycji szóstej i jednocześnie trzeciego singla – Niech mówi serce. Taka wiosenna piosenka na szare jesienne dni. I dochodzimy do tragicznej końcówki płyty. Bossanova o duchach – słabe, z nieciekawym tekstem. Następnie Hary Twist, napisany i zaśpiewany przez Marcina Ciempla – słabe. Później Księga Przemian, napisana przez Mikisa Cupasa, na szczęście zaśpiewana przez Gawlińskiego. Nie jest tak źle. Jednak po tym następuje kompozycja, 1974, zaśpiewana przez Marcina Szyszko, także bardzo słaba.

Można by wywnioskować, że całą końcówkę płyty najlepiej pominąć. I tak by było, gdyby nie jeden fakt – utwór tytułowy. Jedenastym numerem na płycie jest właśnie Watra, która jest fenomenalna. Czuć w niej stare Wilki, te z pierwszej płyty. Szkoda, że to tylko jeden numer.

Jak podsumować płytę? Jest równa, tzn. utrzymana w jednolitym klimacie. Niestety, fajne kawałki przeplatają się ze słabymi. Tym niemniej, z płytą wiążą się pewne moje bardzo ciepłe wspomnienia, co nieco zmienia odbiór niektórych numerów. Stąd też taka a nie inna ocena.

Ocena 4-/6

Tagi:

O Chavez