Czarna Ziemia

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie Kaeru Earthdawn.
http://ed.polter.pl/Czarna-Ziemia-c2823

Jakiś czas temu przeglądałem listy, jakie nadchodziły do Biblioteki. Moją uwagę przykuł jeden, który zdecydowanie wyróżniał się spośród pozostałych. Postanowiłem, za wiedzą i zgodą Merroxa, zbadać bliżej jego autentyczność. Zorganizowaliśmy małą wyprawę. Najpierw jednak przytoczę ów list, a dopiero później opiszę nasze odkrycia.

Witajcie, o mądrzy.
Wędrując w okolicach Lśniących Szczytów, byłem świadkiem niecodziennego zjawiska. Mianowicie spotkałem trolla. Oczywiście powiecie, że to nic niespotykanego. Ale już spieszę z wyjaśnieniem. Troll ten siedział przy drzewie nieopodal traktu, którym podążałem i płakał. Teraz chyba już sami przyznacie, że widok był dość niecodzienny. Z natury jestem zaś towarzyski i chętnie pomagam innym, więc postanowiłem dowiedzieć się, co też się biedakowi przytrafiło.
Zagadnięty jednak wcale nie przejawiał chęci do dzielenia się swoim problemem z kimś obcym. Nie byłbym jednak godzien miana Trubadura, gdyby nie udało mi się przekonać go do siebie. Po kilku godzinach już znaliśmy się z imienia. Troll okazał się Gornukiem, zamieszkiwał wioskę w Lśniących Szczytach. Wtedy też zaczął mi opowiadać o swoich ostatnich przeżyciach. Gdybym wiedział to, co wiem teraz, natychmiast uciekłbym.
Wioska, w której mieszkał Gornuk, nazywała się Czarna Ziemia. Nazwa ta pochodziła, jak mi wyjaśnił, od koloru gleby znajdującej się pod cienką warstwą skał. Życie w tamtejszej osadzie upływało spokojnie. Co jakiś czas trolle wyruszały na swoje podniebne podboje okolicznych terenów (co ciekawe, Gornuk ani razu nie użył słowa “rozbój” podczas opisu wypraw). Usłyszałem wtedy wiele o męstwie, honorze i odwadze wojowników. Jeśli mam być szczery, to nie było moje pierwsze spotkanie z przedstawicielem tej rasy Dawców Imion. Jednak nigdy dotąd nie rozmawiałem z osobnikiem pochodzącym z górskich krain. Napomknę więc tylko, że trolle te niezwykle cenią sobie właśnie honor. Przynajmniej tak wynikało ze słów mojego rozmówcy.
A właśnie, wróćmy może do dalszej części opowieści. Jak do tej pory nigdzie nie widziałem przyczyny cierpienia mego kompana. Wioska rysowała mi się raczej jako oaza spokoju. Widząc moją zdziwioną minę, Gornuk zaczął opowiadać o zdarzeniach, jakie miały miejsce w wiosce parę tygodni temu. Według jego słów, miejscowy Zbrojmistrz zabronił innym wykonywania broni i narzędzi. Twierdził, że jego wyroby są najlepsze, a kto się z tym nie zgadza, może z nim walczyć. Znalazło się oczywiście kilku chętnych, którzy wyzwali go na pojedynek. W tym miejscu jednak niezbyt rozumiem motywy kierujące walczącymi. Otóż, jak mówił Gornuk, Zbrojmistrz z łatwością wytrącał broń atakującym. Następnie uznał ich za niegodnych przeciwników. Dopiero dokładniejsze, aczkolwiek bardzo niechętne wyjaśnienie, rozjaśniło mi trochę sytuację. Otóż, jeżeli trolle wyzwały kogoś na pojedynek, ujmą na ich honorze byłoby zabicie przeciwnika w podstępny sposób. Wyzywający mieli więc nie lada problem. Z jednej strony ktoś obraża ich oraz ich rodziny, a z drugiej nie mogą w walce udowodnić swojej racji. Zbrojmistrz zaś konsekwentnie twierdził, że może z nim walczyć tylko ktoś równy jego kunsztowi.
Wioska uległa podzieleniu. Część osób uznała rację Zbrojmistrza, który wymagał prawdziwej walki. Pozostali zaś uznali, że to kowal utracił honor nie dając szansy przeciwnikom na odzyskanie dobrego imienia. Dla mnie osobiście, strasznie to wszystko zagmatwane. Nie mogę pojąć czemu to tak ważne dla trolli, jednak nie chciałem drażnić Gornuka dodatkowymi pytaniami. Kontynuował więc on swoją opowieść. Sprawę postanowił rozwiązać przywódca klanu. Uznał on rację Zbrojmistrza, skazując tym samym pojedynkowiczów na wygnanie. Z decyzją tą nie zgodziła się część wioski. Gornuk podkreślał, że nieczęsto zdarza się sytuacja, w której mieszkańcy sprzeciwiają się decyzji wodza. Najbardziej na tym wszystkim cierpieli sami wygnani. Wiedzieli oni, że konflikt w osadzie jest ich winą. To, że odeszli niczego nie zmieniło. W wiosce zaczęły się walki. Krwawe i okrutne, pozbawione honoru.
Wtedy wreszcie dowiedziałem się, czemu Gornuk płakał. Otóż, opowiedział się on za wygnanymi, podczas gdy jego brat stanął po stronie Zbrojmistrza. Podczas zamieszek w osadzie troll nie mógł się pogodzić ze świadomością walk wewnątrzplemiennych i postanowił uciec. Jak sam zresztą mówi, nie był jedynym uciekinierem. Dla mnie i zapewne dla wielu z Was ucieczka przed zabijaniem nie wyda się niczym dziwnym. Gornuk był jednak zdruzgotany. Twierdził, że okrył się hańbą, że powinien zostać i walczyć w obronę swojego honoru. Smutna była jego opowieść i tragiczna. Mówił, że słyszał od innych uciekinierów plotki, jakoby wioska opustoszała. Ci, którzy nie pozabijali się nawzajem, pouciekali. Troll znowu zapłakał nad losem swoim i innych zhańbionych byłych współplemieńców.
Razem spędziliśmy jeszcze całą noc, po czym poprosiłem go o wskazanie mi drogi do wioski. Po pewnych oporach w końcu obrałem właściwy szlak. Postanowiłem, z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn, odwiedzić to miejsce cierpienia. Do osady dotarłem tydzień później. Już z daleka wyglądała na opuszczoną. Nigdzie nie było widać żywej duszy, nad domami nie unosił się dym. Ja zaś podświadomie poczułem, że jestem w zagrożeniu. Nie dostrzegłem jednak żadnego przeciwnika. Z mniejszą juz pewnością siebie kroczyłem więc dalej. Cóż, mogłem wtedy zawrócić. Mogłem stłumić w sobie ciekawość i udać się w jakieś cywilizowane rejony Barsawii. Popełniłem błąd, za który teraz płacę.
W wiosce wszędzie leżały ciała. Ziemia stała się czerwona od krwi. Gdyby ktoś teraz nazywał tę osadę, zyskałaby pewnie miano Czerwona Ziemia. W powietrzu unosił się odór rozkładu i zapach śmierci. Cały czas czułem się obserwowany. Nigdzie nikogo nie zauważyłem, a jednak mój niepokój nie ustępował. W oczy rzucił mi się natomiast budynek kuźni. Wchodząc do środka zobaczyłem coś, co śni mi się do dzisiaj. W rogu pomieszczenia, pod jedną ze ścian leżało ciało martwego trolla. Jak wywnioskowałem z opisu Gornuka, był to właśnie ów Zbrojmistrz. Ktoś zmasakrował mu obie nogi, które teraz były krwawą mazią. Całe jego ciało było naznaczone setkami nacięć. Wyglądało, jak czerwona szmacianka. Moją uwagę przykuł napis na jednej ze ścian, wykonany chyba przez samego Zbrojmistrza jego własną krwią. Pismo było chwiejne i niewyraźne, jednak z tego, co udało mi się odszyfrować, był tam umieszczony jeden wyraz: SZCZUCICIEL.
Uciekłem. Nie wiem czemu, po prostu zacząłem biec w panice. Bez przerwy, nie wiem jak długo. Ocknąłem się dopiero w wiosce opodal Wężowej, na północ od Lśniących Szczytów. Mieszkańcy powiedzieli, że znaleźli mnie z gorączką na drodze i zabrali. Nie wiem, czy oddali mi przysługę, ratując mi życie. Co noc śni mi się Zbrojmistrz i ten jeden wyraz. Czuję na sobie czyjś wzrok.
Nie mam już siły więcej pisać. Robię to tylko dlatego, żeby ostrzec innych przed tamtym rejonem gór. Nie wiem, co się stało z Gornukiem, ale już nigdy więcej go nie spotkałem. Jak i żadnego innego trolla z tamtej wioski. Czuję, że niedługo już będzie mi dane cieszyć się życiem.
Wysłane do Wielkiej Biblioteki Throalu
Spisane przez
Audina Szeptogłosego
1507 TH

Mimo przestrogi Audina, zorganizowaliśmy wyprawę, która wyruszyła do owej wioski. Samo jej zlokalizowanie przysporzyło nam już pewne trudności, o których nie będę jednak tutaj pisać. Na miejscu odnaleziono opustoszałą osadę ze szkieletami porozrzucanymi po okolicy. Ta część listu mówiła prawdę. Napis także znajdował się we wskazanym miejscu. Przeprowadziliśmy dalsze badania, ja zaś sam zagłębiłem się w wielce niebezpiecznie księgi dotyczące Horrorów.
Jednak dopiero informacje zebrane od innych trolli z okolic Lśniących Szczytów pozwoliły mi posunąć badania do przodu. Krąży wśród nich legenda, jakoby złe duchy opętywały mieszkańców, skłócając ich ze sobą. To by wyjaśniało dziwne zachowanie w wiosce. Jednak postanowiłem szukać informacji dalej. Aż wreszcie dotarłem do Audina. Dzięki pomocy znajomego Czarodzieja, udało nam się wykryć wątek, który łączył Trubadura z jakimś stworem z przestrzeni astralnej. Mój towarzysz zbadał owo połączenie, starając się nie wzbudzić zainteresowania. Oczywiście, nasze przypuszczenia potwierdziły się, wioska została zaatakowana przez Horrora. Z różnych informacji udało mi się stworzyć ogólny opis tego stwora.
Przede wszystkim, atakuje on tylko wioski trolli. Zapewne ma to związek z jego specyficzną formą działania. Otóż upatruje on sobie jedną ofiarę, którą skłania do sprowokowania współplemienców. Mają oni rzucać mu wyzwania, walcząc o swój honor. Oczywiście, stwór w odpowiednim momencie podszeptuje także innym mieszkańcom swoje słowa skłaniające do walk. Czerpie on radość z cierpienia trolli, gdy te tracą honor. Gdy już nasyci swoje pragnienie, prowokuje ludność do krwawych walk. Z zebranego materiału udało mi się odnaleźć zapiski o jeszcze dwóch takich przypadkach. Nie wiadomo więc, jak długo ów stwór już działa. Należy jednak zwrócić uwagę na dużą znajomość kultury i psychiki trolli. Mogę tylko snuć domysły, że w jakiś sposób Horror ten posiada świadomość trolla.
Wielka Biblioteka Throalu
Syriusz Dociekliwy
1508 TH

O Chavez